
Każdego dnia coraz wiÄ™cej…
Zaczęło siÄ™ dość niepozornie… Odwiedziny mamy w hospicjum… No tak, tylko mama nie byÅ‚a podopiecznÄ… ale… pielÄ™gniarkÄ…. WchodzÄ…c do budynku od razu zobaczyÅ‚em życzliwych ludzi, którzy pomogli mi znaleźć mamÄ™. Wtedy zaciekawiÅ‚y mnie osoby w żóÅ‚tych koszulkach z napisem „wolontariusz”, pomagajÄ…cy chorym. SpÄ™dzali z nimi czas, rozmawiali, Å›miali siÄ™, opowiadali im różne historiÄ™, trzymali za rÄ™kÄ™. WidziaÅ‚em wtedy, że i jedni i drudzy dobrze siÄ™ czujÄ… w swoim towarzystwie. ZapytaÅ‚em mamy co to za wolontariusze, co oni robiÄ… i skÄ…d oni siÄ™ wziÄ™li. Mama wyjaÅ›niÅ‚a mi wszystko. PostanowiÅ‚em, że też tak chcÄ™!
Najpierw zaczęło siÄ™ od czÄ™stszych wizyt w hospicjum pod pretekstem odwiedzin mamy, ale tak naprawdÄ™ w miÄ™dzy czasie, gdy mama byÅ‚a zajÄ™ta wchodziÅ‚em na salÄ™ do pacjentów i zaczÄ…Å‚em z nimi rozmawiać.
PoczÄ…tkowo byÅ‚em trochÄ™ skrÄ™powany, przedstawiaÅ‚em siÄ™ jako syn pielÄ™gniarki. Rozmowa z czasem zaczęła siÄ™ kleić coraz bardziej. W koÅ„cu jedna z podopiecznych zapytaÅ‚a któregoÅ› dnia mamy gdzie jest ten sympatyczny, mÅ‚ody czÅ‚owiek, który przedstawia siÄ™ jako jej syn. ChodziÅ‚o oczywiÅ›cie o mnie. PamiÄ™tam, byÅ‚a to Pani Jasia, która byÅ‚a niezwykle ciepłą osobÄ…. ZaczÄ…Å‚em jÄ… odwiedzać, aż z czasem wkroczyÅ‚em w szeregi hospicyjne jako peÅ‚noprawny wolontariusz.
Każdego dnia miaÅ‚em coraz to nowe zadania. Najpierw moja posÅ‚uga tam zaczęła siÄ™ od prostych czynnoÅ›ci przy Å‚óżku chorego, aż z czasem mogÅ‚em robić coraz wiÄ™cej. WracajÄ…c do pani Jasi, dziÄ™ki której można powiedzieć wkroczyÅ‚em w struktury hospicyjne, miaÅ‚a miejsce przykra sytuacja. Stan Pani Jasi z tygodnia na tydzieÅ„ coraz bardziej siÄ™ pogarszaÅ‚. PrzychodzÄ…c tam raz w tygodniu, z reguÅ‚y w niedzielÄ™, widziaÅ‚em zmiany, które byÅ‚y spowodowane chorobÄ…. Pani Jasia nikÅ‚a w oczach. Kilka dni przed moim nastÄ™pnym przyjÅ›ciem w niedzielne popoÅ‚udnie rozchorowaÅ‚em siÄ™ poważnie. Zapalenie gardÅ‚a nie pozwoliÅ‚o mi po raz kolejny odwiedzić pacjentów. Mama byÅ‚a wtedy w pracy. Po przyjÅ›ciu do domu oznajmiÅ‚a mi, że wÅ‚aÅ›nie w tym dniu w poÅ‚udnie zmarÅ‚a Pani Jasia. ByÅ‚o mi z tego powodu bardzo przykro, byÅ‚em zÅ‚y na siebie, że nie mogÅ‚em wtedy przy niej być i jej towarzyszyć, gdyż zawdziÄ™czaÅ‚em jej przecież tak dużo jak siÄ™ później okazaÅ‚o.
W tym dniu postanowiÅ‚em sobie, iż pomoc drugiemu czÅ‚owiekowi stawiam sobie za mój priorytet życiowy. Tak jest do dziÅ›. Nie ma dla mnie rzeczy istotniejszej niż pomoc, hospicjum jest dla mnie drugim domem, ludzie tam pracujÄ…cy i sami podopieczni sÄ… dla mnie jak druga rodzina. Nie wyobrażam sobie aby dziÅ› ich mogÅ‚o nie być. Z każdym dniem, z każdym miesiÄ…cem i rokiem stawiaÅ‚em sobie coraz to wyższe i ważniejsze zadania. Każdego dnia poprzeczka szÅ‚a w górÄ™, bo widziaÅ‚em, że moja pomoc bezpoÅ›rednia przy Å‚óżku chorego i poÅ›rednia jako wolontariusz od prac administracyjno biurowych ma swoje realne przeÅ‚ożenie i przynosi efekty.
Wtedy postanowiÅ‚em, iż napiszÄ™ piosenkÄ™ dla hospicjum, którÄ… nazwaÅ‚em „Hymn Hospicjum”. MiÄ™dzy innymi przez ten pomysÅ‚ do dnia dzisiejszego jako CzÅ‚onek Stowarzyszenia chcÄ™ uÅ›wiadamiać spoÅ‚eczeÅ„stwo o problemach ludzi chorych i cierpiÄ…cych, o tym jak ważna jest opieka hospicyjna i troska o drugiego czÅ‚owieka potrzebujÄ…cego pomocy. Mój osobisty wniosek, który pÅ‚ynie z tego co robiÄ™ jest taki, że im wiÄ™cej siÄ™ daje drugiemu czÅ‚owiekowi, tym wiÄ™cej otrzymuje siÄ™ w zamian. Nie mówiÄ™ tu o rzeczach materialnych, ale o takiej formie zapÅ‚aty za wykonywanÄ… pracÄ™ jakÄ… niesie za sobÄ… uÅ›miech i dobre sÅ‚owo. Dlatego zachÄ™cam wszystkich do pomagania bo naprawdÄ™ siÄ™ opÅ‚aca. Wolontariat jest bezinteresowny, ale niesie on za sobÄ… ogrom doÅ›wiadczenia życiowego.
Przez wolontariat w hospicjum uÅ›wiadomiÅ‚em sobie co tak naprawdÄ™ jest w życiu ważne, że to drugi czÅ‚owiek jest najważniejszy, a nie rzeczy materialne, którymi otaczamy siÄ™ przez caÅ‚e życie bÄ™dÄ…c w peÅ‚ni siÅ‚. Dlatego warto pomagać, bo otrzymamy coÅ› ważniejszego niż pieniÄ…dze – miÅ‚ość pÅ‚ynÄ…cÄ… prosto z serca, takÄ… której nie otrzymamy w inny sposób. WiÄ™c zastanówmy siÄ™ nad pomaganiem, bo może stać siÄ™ to sensem życia tak jak w moim przypadku.
Maciej Stanek
Ja tylko będę pomagać
MiaÅ‚am 15 lat kiedy zaczęłam czuć potrzebÄ™ pomocy innym i chęć dziaÅ‚ania jako wolontariuszka. Na poczÄ…tku dzwoniÅ‚am, pytaÅ‚am, gdzie mogÅ‚abym spróbować. Z racji mojego wieku nie byÅ‚o Å‚atwo. Nie spodziewaÅ‚am siÄ™, że gdy pójdÄ™ na koncert organizowany przez Jaworznickie Hospicjum otworzy siÄ™ dla mnie droga do zostania wolontariuszkÄ…. OkazaÅ‚o siÄ™, że koleżanka, która byÅ‚a w moim wieku pomaga w hospicjum. ByÅ‚a od niedawna wolontariuszkÄ… akcyjnÄ…, ale trochÄ™ mi opowiedziaÅ‚a o podejmowanych przez wolontariuszy hospicyjnych akcjach. Za kilka dni poszÅ‚am razem z niÄ… na spotkanie wolontariuszy. PoznaÅ‚am wiele peÅ‚nych energii, jak teraz wiem, fantastycznych osób
Na spotkaniu omawiano najbliższÄ… kwestÄ™, w której już miaÅ‚abym brać udziaÅ‚. TrochÄ™ siÄ™ baÅ‚am jak to bÄ™dzie, ale osoby, z którymi byÅ‚am na niej pomogÅ‚y mi. Pierwsza w moim życiu kwesta jest dla mnie niezapomniana, bo wtedy tak naprawdÄ™ staÅ‚am siÄ™ wolontariuszkÄ… hospicyjnÄ….
Z biegiem czasu organizowaliÅ›my sporo innych festynów, akcji. JednÄ… z ciekawszych byÅ‚ happening majÄ…cy na celu uÅ›wiadomienie spoÅ‚eczeÅ„stwu sytuacji pacjentów i zachÄ™cenie do zostania wolontariuszem. ZaplanowaliÅ›my poÅ‚ożenie siÄ™ na pÅ‚ycie jaworznickiego rynku. LeżeliÅ›my na karimatach przez ok. 10 min. PrzechodzÄ…cy obok nas ludzie patrzyli na nas dziwnie, dopóki wyznaczone osoby nie wytÅ‚umaczyÅ‚y celu naszego dziaÅ‚ania. ByÅ‚ to trochÄ™ szalony pomysÅ‚, ale wart realizacji skoro powtórzyliÅ›my go drugi raz na wiÄ™kszÄ… skalÄ™.
W hospicjum zajmowaÅ‚am siÄ™ i zajmuje również innymi rzeczami, dziÄ™ki którym mogÄ™ rozwijać np. swoje zdolnoÅ›ci plastyczne poprzez robienie kartek Å›wiÄ…tecznych, zdolnoÅ›ci organizatorskie poprzez organizowanie w szkole akcji na rzecz hospicjum czy ogrodnicze poprzez sadzenie żonkili w ramach akcji Pola Nadziei.
Przez wiele lat powstawaÅ‚o w mieÅ›cie hospicjum stacjonarne. Kiedy je otwarto w 2009 roku dostaliÅ›my nowe możliwoÅ›ci dziaÅ‚ania i możliwość odwiedzania pacjentów. Przed pierwszÄ… wizytÄ… miaÅ‚am obawy czy uda mi siÄ™ nawiÄ…zać kontakt z chorym. OkazaÅ‚o siÄ™, że ,,strach ma wielkie oczy”. ZawiÄ…zaÅ‚am rozmowÄ™ z pacjentkÄ…, na której twarzy dostrzegÅ‚am radość z tego, że jestem obok niej. Przez prawie caÅ‚y czas trzymaÅ‚a mnie za rÄ™kÄ™. Taki maÅ‚y gest, a jednak jak istotny i pomocny w przeÅ‚amaniu granic. MyÅ›lÄ™, że w nawiÄ…zaniu kontaktu pomogÅ‚y mi również m.in. akcje kwesty z żonkilami podczas, których rozmawiaÅ‚am z osobami, których nie znaÅ‚am. Przez to staÅ‚am siÄ™ bardziej odważnÄ…, otwartÄ…, kontaktowÄ… osobÄ….
DziÄ™ki wizytom u pacjentów uÅ›wiadamiam sobie, że życie ma ogromnÄ… wartość, że każda chwila jest ważna, każdy uÅ›miech, gest, sÅ‚owo jest istotne. Po prostu życie ma sens.
Minęło prawie dwa i póÅ‚ roku odkÄ…d jestem wolontariuszkÄ… w hospicjum i nie żaÅ‚ujÄ™. Wolontariat czyli dziaÅ‚anie na rzecz innych nie tylko w hospicjum, ale również w moim życiu codziennym zajmuje szczególne miejsce. Ja poÅ›wiÄ™cam tak niewiele, a otrzymuje coÅ› czego nikt mi nie zabierze. ZyskaÅ‚am już wiele, choć na samym poczÄ…tku myÅ›laÅ‚am: ja tylko bÄ™dÄ™ czuć siÄ™ potrzebna i ja tylko bÄ™dÄ™ pomagać.
Agata
Drugi dom
Od niemal dwóch lat hospicjum jest moim drugim domem. Kiedy przekraczam jego próg, wstÄ™pujÄ™ w inny Å›wiat. Swoje problemy zostawiam za drzwiami i całą swojÄ… uwagÄ™, caÅ‚e serce poÅ›wiÄ™cam pacjentom. Dla mnie jest to niezwykÅ‚e, że pomagajÄ…c chorym ludziom, jednoczeÅ›nie pomagam samej sobie, uczÄ™ siÄ™ cierpliwoÅ›ci, dystansu, empatii.
Wszystko, co poÅ›wiÄ™cam pacjentom, wraca do mnie spotÄ™gowane – uÅ›miech, który na twarzy chorej osoby cieszy wiele bardziej, siÅ‚a i zrozumienie.
Marta
Jedna łza
Wszystko zaczęło siÄ™ jakieÅ› trzy lata temu, chyba koÅ„cem roku? Nie pamiÄ™tam dokÅ‚adnie, bo dla mnie zawsze ważniejsze od stażu byÅ‚o to, co udaÅ‚o mi siÄ™ dobrego zrobić. Tego też chyba nie byÅ‚o aż tak wiele, owszem czasem pomagam przy jakiejÅ› akcji, przy jej organizacji, dostarczaniu zaproszeÅ„ i innych tego typu prostych zadaniach, ale przecież zawsze mógÅ‚bym zrobić wiÄ™cej. Poza hospicjum, chodzÄ™ do Marka, chÅ‚opaka, który podobnie jak ja ma 23 lata i który cierpi na zanik mięśni – wÅ‚aÅ›ciwie zdany jest na Å‚askÄ™ i nieÅ‚askÄ™ innych osób. Zawsze kiedy do niego przychodzÄ™ widzÄ™, że cieszy siÄ™ z moich odwiedzin. Pomimo, że podczas tych wizyt tylko rozmawiamy i gawÄ™dzimy to wiem, że dla niego to bardzo wiele znaczy. WÅ‚aÅ›nie dla takich chwil, dla uÅ›miechu pacjenta, dla sÅ‚owa dziÄ™kujÄ™, dla spojrzenia, które podopieczni kierujÄ… w naszÄ… stronÄ™ warto być wolontariuszem. To chyba najcenniejsze, co możemy otrzymać od pacjentów – przyjaźń i ich wdziÄ™czność. Z tych relacji każda strona korzysta, wychodzi ubogacona. Pacjent, bo otrzymuje potrzebnÄ… mu pomoc, a wolontariusz dziÄ™ki wdziÄ™cznoÅ›ci podopiecznego ma siłę by pomagać innym. Mimo wszystko niesienie pomocy, w tak specyficznym miejscu jak hospicjum, jest zadaniem trudnym i ciężkim jednak niepozbawionym sensu i wartym poÅ›wiÄ™cenia.
Kiedy byÅ‚em ostatnio w szpitalu, zaraz po zabiegu, bÄ™dÄ…c na wpóÅ‚ przytomnym – mimowolnie Å‚zy pÅ‚ynęły z oczu – miaÅ‚em czas na rozmyÅ›lanie. SÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os, który byÅ‚ moimi myÅ›lami. To wtedy doszedÅ‚em do wniosku, że ludzie sÄ… jak Å‚zy. Zazwyczaj one nam pomagajÄ… i pozwalajÄ… wyrzucić z siebie zÅ‚e emocje, smutki. Ale czasem zdarza siÄ™, że po policzku pÅ‚ynie jedna zbłąkana, samotna Å‚za, która nas drażni, denerwuje, przeszkadza, której chcemy siÄ™ pozbyć, jak najszybciej jÄ… Å›cierajÄ…c. TÄ… jednÄ… Å‚zÄ… bywajÄ… osoby niepeÅ‚nosprawne, chore i takie wÅ‚aÅ›nie, które sÄ… pacjentami hospicjów. I tu pojawia siÄ™ zadanie wolontariuszy, by nie pozwolić, aby te Å‚zy zostaÅ‚y starte i rzucone w zapomnienie, by doprowadzić je do miejsca gdzie bÄ™dÄ… bezpieczne, do momentu kiedy same bÄ™dÄ… gotowe wyschnąć.
Ludzie sÄ… różni, dzielÄ… nas kolor skóry, kultura, wychowanie, miejsce pochodzenia, ale mimo tego wszystkiego nadal jesteÅ›my przedstawicielami tego samego gatunku pomimo różnic każdy z nas ma w sobie dobro, a najwyższym jego objawem jest bezinteresowna pomoc drugiej istocie.
Mateusz
PomyÅ›laÅ‚am - pójdÄ™
Z hospicjum zetknęłam siÄ™ zupeÅ‚nie przez przypadek. MiaÅ‚am szczęście, że ksiÄ…dz, który uczyÅ‚ mnie w liceum jest jednoczeÅ›nie kapelanem w hospicjum. To wÅ‚aÅ›nie on powiedziaÅ‚ mi o kursie dla wolontariuszy organizowanym przez hospicjum.
PomyÅ›laÅ‚am- pójdÄ™, zobaczÄ™ a jak mi siÄ™ nie spodoba to wiÄ™cej nie przyjdÄ™. I tak poszÅ‚am na pierwszy wykÅ‚ad. PamiÄ™tam, że byÅ‚o tak ogólnie – o pomocy chorym, o tym jak ważny jest moment odejÅ›cia. PoznaÅ‚am wspaniaÅ‚ych ludzi – wrażliwych, odpowiedzialnych, chÄ™tnych do pomocy – i wsiÄ…kÅ‚am Po drugim wykÅ‚adzie zmieniÅ‚am plany na życie i postanowiÅ‚am iść na pielÄ™gniarstwo Przez pierwszy rok moja praca w hospicjum nie oznaczaÅ‚a jeszcze kontaktu z pacjentami (nie miaÅ‚am jeszcze „magicznego wieku” 18lat, a hospicjum stacjonarne byÅ‚o dopiero w budowie). ZajmowaÅ‚am siÄ™ gÅ‚ównie pomocÄ… przy różnego typu akcjach, np. zbieraÅ‚am pieniÄ…dze do puszek czy rozklejaÅ‚am plakaty o koncertach na rzecz hospicjum. Nigdy nie zapomnÄ™ godziny wychowawczej, na której miaÅ‚am opowiedzieć mojej klasie o wolontariacie. Jako osoba bardzo nieÅ›miaÅ‚a myÅ›laÅ‚am, że to bÄ™dzie kompletna katastrofa, że nie wyduszÄ™ z siebie sÅ‚owa, że mnie wyÅ›miejÄ… i w ogóle bÄ™dzie źle – a tu miÅ‚a niespodzianka – byÅ‚o ok. Pierwszy raz czuÅ‚am siÄ™ dobrze na Å›rodku klasy! To jest najlepszy dowód na to, że pomagajÄ…c w hospicjum tak naprawdÄ™ pomagamy sobie. Ja staÅ‚am siÄ™ bardziej otwarta, radosna, pewna siebie, a przez to szczęśliwsza.
Obecnie, po prawie roku pracy w hospicjum, uważam, że byÅ‚ to jeden z najlepszych momentów w moim życiu. Nie wyobrażam sobie, że mogÅ‚o mnie tam nie być. Jednak wolontariat akcyjny, mimo że jest super, nie daje tyle radoÅ›ci co ten medyczny. Może jest on trudniejszy, bo wiąże siÄ™ z bezpoÅ›rednim kontaktem z ludźmi naprawdÄ™ cierpiÄ…cymi. MuszÄ™ jednak podkreÅ›lić, że to ja dostajÄ™ od pacjentów wiÄ™cej niż dajÄ™. Wiem, że to brzmi banalnie i patetycznie, ale jeden uÅ›miech i zwykÅ‚e „dziÄ™kujÄ™” usÅ‚yszane od pacjenta dodajÄ… niesamowitej siÅ‚y do dziaÅ‚ania.
Mam nadziejÄ™, że tego zapaÅ‚u wystarczy mi jeszcze na dÅ‚ugo i w przyszÅ‚oÅ›ci bÄ™dÄ™ choć w poÅ‚owie tak dobrÄ… i oddanÄ… chorym pielÄ™gniarkÄ… jak te, które spotkaÅ‚am w hospicjum.
Marta
